
Kazimierz Dolny znów udowodnił, że tradycja ma się tu świetnie – i to dosłownie! Strażacy lali wodę strumieniami, a mieszkańcy i turyści bawili się w najlepsze.

W śmingus dyngus kazimierski rynek zamienił się w wielkie pole wodnej zabawy. Zadbali o to druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej, którzy nie szczędzili wody i polewali turystów, mieszkańców oraz okoliczne budynki.
Punktualnie o godzinie 12:00, czerwone wozy bojowe wjechały na rynek, a z ich armatek wystrzeliły strumienie wody, tworząc prawdziwe fontanny radości. Niektórzy uczestnicy, przewidując rozwój wydarzeń, uzbroili się w peleryny i parasole, ale wielu z nich z uśmiechem przyjęło mokrą niespodziankę. Jak głosi lokalne powiedzenie, kto zostanie oblany w Kazimierzu, ten przez cały rok będzie miał szczęście i zdrowie.
- Podczas tegorocznego Dyngusa jak co roku zbieraliśmy datki do puszek, tym razem wspomagaliśmy mieszkankę naszej gminy Panią Kasię, która by móc żyć pełnią życia dla swoich dzieci potrzebuje protezy jednej z kończyn, której strata była ceną walki z ciężka chorobą - informują druhowie OSP Kazimierz Dolny.
To jednak nie wszystko. O godzinie 14 dodatkowe oblewanie odbyło się na bulwarach wiślanych. Tylko teraz zamiast strażaków zrobili to zwycięzcy tegorocznej licytacji na WOŚP.
Kazimierski śmigus-dyngus to nie tylko tradycja, ale i dowód na to, że wspólne świętowanie potrafi zjednoczyć społeczność i przyciągnąć gości z różnych zakątków kraju. Już teraz mieszkańcy i turyści z niecierpliwością czekają na kolejną edycję tego wyjątkowego wydarzenia.
